Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pjoz z miasteczka Pszczółki. Mam przejechane 3884.00 kilometrów w tym 2018.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.31 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pjoz.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:350.00 km (w terenie 195.00 km; 55.71%)
Czas w ruchu:29:03
Średnia prędkość:12.05 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:116.67 km i 9h 41m
Więcej statystyk
  • DST 40.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:18
  • VAVG 9.30km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żukowo - Jar Raduni - Kartuzy - Żukowo

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 15.09.2011 | Komentarze 0

Postanowiliśmy wybrać się z Żonką na rowery po lesie. Z mojej propozycji wypadł szlak Jarem Raduńskim od Żukowa. Rowery zapakowane na dach samochodu i jedziemy do Bytowa. Aha - dzieci u babci, więc można trochę czasu spędzić w końcu razem bez krzykaczy.
Znaleźliśmy jakiś parking naprzeciw stacji benzynowej w Żukowie i przygotowaliśmy się do jazdy. Oo lokalnych ludków dowiedzieliśmy się,że szlak którym zamierzamy zmierzać rowerami jest szlakiem pieszym i na rowery się za bardzo nie nadaje. No ale nie rezygnujemy z planu.
Z asfaltu wkrótce dojeżdżamy do Rutki gdzie znajduje się elektrownia wodna z jedna z wielu w tych rejonach Kaszub.

Rutki elektrownia wodna © pjoz


Rutki elektrownia wodna - śluza © pjoz


Początkowo trasa spokojna, teren uprzejmy dla rowerów. Ale po przejściu przez most kolejowy nad Radunią las zaczyna się zagęszczać i tak już zostało przez dłuższy czas.
A po drodze rosły śliczne grzybki.

Grzybki na szlaku © pjoz


Po drodze niesamowite widoki powalonych drzew i dzikiej natury. Rowery trzeba w wielu miejscach przepychać pod i nad kłodami i krzakami. Jak w buszu.
Moja Dorotka dzielnie daje radę, czasami tylko muszę jej pomagać przerzucić rower. Przez myśl przychodzi - gdzie myśmy się wpakowali? Jest duszno zalewamy się potem, bo nasze rowery do lekkich nie należą, a jazdy na tym odcinku jest mało.

Powalone drzewo w Jarze Raduni © pjoz


A teraz kawałek bez przeszkód

Dzielna Bikerka © pjoz


I znowu przeszkody

Przeprawa pod zwalonymi drzewami © pjoz


Oj mizernie facet wyglądasz - co za wymuszony uśmiech (nie dało ukryć się zmęczenia).

Biker nad Jarem Raduni © pjoz


W końcu postanawiamy się wydostać z buszu w kierunku przebiegających powyżej jaru torów kolejowych, trzeba by coś pojeździć.
Przy torach lądujemy w pobliżu wiaduktu kolejowego i stacji kolejowej Babi Dół.
Dalej trochę grząskich piachów i w kierunku Mezowo-Burchadztwo-Kartuzy leśnymi i polnymi szlakami. Wstyd się przyznać ale w pewnym momencie ugrzęzłem w piachu a Dorotka śmiga dalej - widać technika jazdy całkiem niezła i wcale nie trzeba ostro cisnąć. Przejeżdżamy przez kolejny mostek tym razem górą i spoglądamy na ludzi przy kolejnej stacji kolejowej zamieszkujących stary rozpadający się budynek PKP.
O zaczął się asfalt. Poniżej widok na Mezowo i włości z zameczkiem (chyba hotelik) w oddali.

Mezowo w oddali © pjoz


Dalej polną drogą i znów w las przed Kratuzami. Droga polna fajna, dalej w okolicy Mezowa długi wyczerpujący podjazd po zaczynającej się leśnej dróżce z okolic Mezowa, ścieżka pokryta naturalnymi przeszkodami - kamienie wypłukana gleba i korzonki. Oj zaczęły się podjazdy i zjazdy. Dorotka trochę z tyłu, czekam na nią na górce, a przy okazji znalazło się pożywienie - jabłka.
Jemy jabłuszka i dalej. Po cięższych podjazdach po lesie zjeżdżamy i trochę schodzimy w stronę jeziora. Ale frajda - trochę wody coby się opłukać, tutaj mały odpoczynek. Podjadamy sobie żurawinę suszoną i dalej w drogę, teraz to już jedna górka została i wypadamy w Bytowie na asfalcie.

Relaks nad wodą przed Bytowem © pjoz


Teraz to już postanawiamy wrócić asfaltem do Żukowa i tak robimy. Po drodze jeszcze relaksik.

Siesta na przystanku autobusowym © pjoz


Dojeżdżamy do znajomej stacji benzynowej, zakupujemy coś zimnego do picia, batoniki i idziemy na kawę.

Bardzo fajna wycieczka, którą miło wspominam, a żonce też się podobało mimo mojej obawy, że ten początkowy, wyczerpujący etap trasy zniechęci nas obojga.

Trudniejszy fragment trasy


Kategoria Trening


  • DST 170.00km
  • Teren 100.00km
  • Czas 13:15
  • VAVG 12.83km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielkopolska Szybka Setka - Pobiedziska 2011

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 26.08.2011 | Komentarze 0

Start godz. 24:00. Sprawdzanie wyposażenia obowiązkowego na starcie - w tym apteczek. Pierwsza zmyłka na początku - wyprowadzili nas w pole pod eskortą Policji, niby do pierwszego punktu. Wszyscy zgłupieli nie spojrzał nikt na mapę. Sporo czasu zajęło spozycjonowanie się. Ciepełko było. Kolejna zwiecha Pkt15 przestawiony jakieś 200m dalej niż wynikało to z mapy - organizator przyznał się do błędu, ale udało się odnaleźć - sam wpadłem na niego buszując po lesie. Później za dnia to już ciepło było nawet skwar. Udało się zaliczyć wszystkie PK z w miarę dobrym czasem. To mój pierwszy taki sukces z ekipą Troll Team.




  • DST 140.00km
  • Teren 70.00km
  • Czas 11:30
  • VAVG 12.17km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Azymut Orient (Kujawia) - WIęcbork 2011

Sobota, 2 lipca 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 0

Więcbork, na Kujawach za Sępólnem Krajeńskim. Tam zapoznałem paczkę Troll Team, Moniką i Darka z Bułgarskiego Centrum. Pogoda deszczowa, start opóźnia się, wylosowałe m nr startowy 13 (pech czy szczęście to się okaże), organizator na ostatnią chwilę drukuje mapy, kiepskiej jakości, niewyraźne, źle wyskalowane. Deszcz je rozmiękcza przy przekładaniu. Błocko było powodem kłopotów z tylną przerzutką, dostała Ghosta w prezencie. Łańcuch skakał góra dół. Po kilku km uspokoiło się. Deszcz zalał nadajnik impulsów licznika, no i przestał liczyć, trzeba było tylko na kolegów liczyć i mój trochę od nich lepszy wzrok. PK11 - opis był do kitu, pkt umieszczony gdzie indziej - nie znaleźliśmy mimo przeszperania wszystkich krzaczorów (strata 1h). Dalej przez pole w wodzie i błocie - niezła jazda. Poźniej gdzieś na asfalcie kolegów zgubiłem, za bardzo mnie nogi poniosły. Próba szukania punktów bez licznika okazała się nieskuteczna, więc postanowiłem do bazy asfaltem wrócić. Powoli noc się kończy, ale pada ciągle z małymi przerwami. Końcówkę przed bazą spotykam Monikę i Darka. Za przyzwoleniem dołączam się do nich, żeby jeszcze choć jeden punkt zaliczyć.
Udało się. Wracamy do bazy podsumowując imprezę po odrodze.
Zjadłem kiełbaskę i makaron, krótki odpoczynek i jazda samochodem do córki w odwiedziny na kolonię - 100km jazdy. Dojechałem - czas na sen.