Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pjoz z miasteczka Pszczółki. Mam przejechane 3884.00 kilometrów w tym 2018.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.31 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pjoz.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:85.00 km (w terenie 85.00 km; 100.00%)
Czas w ruchu:10:00
Średnia prędkość:8.50 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:85.00 km i 10h 00m
Więcej statystyk
  • DST 85.00km
  • Teren 85.00km
  • Czas 10:00
  • VAVG 8.50km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszczady Alpejczyk 2012

Piątek, 14 września 2012 · dodano: 26.10.2012 | Komentarze 0

Na Polski Branży Gazowniczej i Naftowej w Rowerach Terenowych o Puchar Prezesa PGNiG S.A. zostaliśmy wytypowani z kolegą z naszej firmy przez Dyrektora.
Baza w Czarnej k/Ustrzyk w Perle Bieszczadów.
Niestety pojechałem nie w pełni sił z chorobą i na antybiotykach, więc mocy nie było.

Przygotowanie do jazdy © pjoz


Przejechaliśmy ze Zbyszkiem rozpoznawczo jakieś 30km w przeddzień jazdy peletonem po Bieszczadach. To był m.in. czas na zdjęcia, a była jak się okazało wtedy najlepsza pogoda przez te kilka dni, temp. ok. 20 st. Z wycinkami map z Alpejczyka pojeździliśmy po szutrach, błocku i asfaltach robiąc sobie fotki.
Wjechaliśmy i wdrapaliśmy się z rowerem na Ostre 763m n.p.m.
Nie wszędzie dało się jechać, trakt był częściowo dla koni i gleba była zryta końskimi kopytami, do tego masa korzeni. A zjazd drugą stroną z Ostrej był jeszcze lepszy - droga z wyrębu drzewa wyorana ciągnikiem w głębokim błocie.
Ale to wszystko fajnie się wspomina.
Tu kilka fotek:
Pierwszy zrzut z konia © pjoz


Droga na szczyt Ostrej © pjoz


Na szczycie Ostrej 763 m n.p.m. © pjoz


Powrót z Ostrej © pjoz


Przykleiło się © pjoz


Jak już dojechaliśmy do asfaltu i zlokalizowaliśmy się w terenie, objechaliśmy jeszcze teren kopalni ropy naftowej w Czarnej. Naprawdę ciekawe miejsce.
Kopalnia ropy w Czarnej © pjoz


Następny dzień to 55km w terenie zwiedzanie rowerem w peletoniku, w miłym towarzystwie kolegów z branży naftowo-gazowniczej. Jazda raczej rekreacyjna z przystankami na poczęstunek i zdjęcia.
Kociołki do wypalania drzewa w Bieszczadach © pjoz

Najtrudniejsze okazały się dla mnie i Zbyszka podjazdy asfaltem długości do 10km i to nieraz z nachyleniem 20-30% bez przerwy.
Nie obyło się bez lądowania. Ja zaliczyłem glebę przez 2 dni 3 razy. Raz na zjeździe w błocie, drugi raz wkleiło mi się przednie koło zassane przez błoto. Trzeci raz na szutrze przy 40km/h wyrzuciło mnie na zjeździe na wirażu na mokrą trawę i poleciałem przez kierownicę prosto do rowu a nade mną rower leciał. Bark czułem potłuczony niesamowicie, bolał jeszcze przez kilka tygodni. Na szczęście jeździć się jakoś jeszcze dało. Gorzej zmasakrował się Zbyszek, bo z obtłuczonym mięśniem uda kilka razy był później u chirurga.
W sobotę wyścig MTB 7km sprintem po szutrach. Start o 9-tej chłodno troszkę i deszczowo. Niestety choroba dała mi się we znaki, poza tym chyba brak kondycji na kilkukilometrowym podjeździe też.
Przed startem sprint 7km © pjoz

Po 3km podjazdu i jazdy na 4-tej pozycji musiałem zejść z rowera i zrobić kilka kroków bo siły mi odeszły. Jak już przyszło co do czego to śmignęło mnie kilku mocniejszych zawodników. W rezultacie na 25 osób w swojej grupie wiekowej byłem 10-ty na mecie.
Za rok rewanż.