Info
Ten blog rowerowy prowadzi pjoz z miasteczka Pszczółki. Mam przejechane 3884.00 kilometrów w tym 2018.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.31 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 5890 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Luty2 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień1 - 0
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj2 - 2
- 2013, Kwiecień1 - 2
- 2012, Grudzień1 - 1
- 2012, Październik1 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Czerwiec2 - 1
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Grudzień4 - 1
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Lipiec3 - 0
- 2011, Czerwiec3 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- DST 120.00km
- Teren 80.00km
- Czas 08:00
- VAVG 15.00km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
Mistrzostwa Polski w Rowerach terenowych o Puchar Przezesa PGNiG
Piątek, 20 września 2013 · dodano: 03.10.2013 | Komentarze 0
W tym roku, w nieco innym składzie, zaplanowaliśmy udział w Mistrzostwach Polski w Rowerach Terenowych o Puchar Prezesa PGNiG. Po zajętym 10-tym miejscu w zeszłym roku przyszła pora na dogrywkę i próbę przełamania potęgi zawodników PGNiG i Polskiej Spółki Gazowniczej. Jako team 3 osobowy: Kazimierz, Ignacy i ja, próbujemy swoich sił. Trochę przerażenie w grupie widzę na myśl o ok.70km jednego dnia, 40km drugiego i w tym wyścig w sprincie. Team firmowy Gaz-System
© pjoz
Mało tego, wszędzie pogoda a u nas nie przestawał padać deszcz i zapowiadały się 2 dni jazdy w błocie. Byliśmy na deszcz przygotowani, choć morale spadały. Przy rannym przeglądzie sprzętu okazuje się, że w moim tylnym kole są 3 dziury! Uszczelnianie opony UST po wymianie dziurawej
© pjoz
Dobrze, że teraz, a nie na wyścigu. Na szczęście miałem zapas bezdętkowej opony, którą jeszcze trzeba było szybko wymienić i jedziemy na trasę. Tempo średnio-szybkie, tylko na początku 25km/h, ale po 5km jazdy spada do 15tu po sekcjach kałuż w lasach. W Puszczy Augustowskiej
© pjozJadę sobie
© pjoz
Dzień mija na zwiedzaniu okolicy i kontakcie z przyrodą w Dolinie Rospudy. Święte miejsce, początkowo miejsce kultu Jaćwingów
© pjoz
Dzień drugi - to po śniadaniu zawody w sprincie, po terenach głównie leśnych, a po obiedzie dodatkowe 40km rekreacyjnie. Team firmowy Gaz-System z rowerami przed jazdą
© pjoz
Odległość do ścigania śmieszna, bo tylko 4,5km, ale to oznacza jazdę na poziomie beztlenowym przez cały wyścig, czyli pełna moc od początku do końca, bez odpoczywania i wielkich strategii. Startujemy w dwóch grupach wiekowych: do i powyżej 40 lat. My z Ignacym startujemy w "młodzikach", a Kazimierz w "starszej młodzieży", ale z równie silną czołówką zawodników. Grupy są ok. 25 osobowe. Zaczynają młodsi, a po 2 min. następna grupa, oraz po kolejnych 2 min. Panie w osobnej rywalizacji.
Po sygnale noga ześlizguje mi się i wczepiam się w zatrzaski pedałów butem po drugiej lub trzeciej próbie. Po kilku szybkich machnięciach korbą ustawiam się jako 4-ty, a na 3-ciej pozycji znany mi kolega z zeszłorocznego wyścigu. Strategia prosta. Trzeba właściwie tylko jego "wciągnąć" i nie dać się reszcie dogonić, a tych dwóch z przodu można próbować przegonić w końcówce - jak oczywiście zbyt daleko nie odejdą. Przyklejam się przeciwnikowi do tylnego koła, próbując okazji na wyprzedzenie albo wymęczenie go. Po jakimś kilometrze po strasznie zrytym dziurami wypełnionymi wodą szutrze, zaraz za prostym odcinkiem wyrastają dwie wielkie na całą szerokość drogi kałuże. Tu jest okazja! - trzeba się rozdzielić, nikt nie zaryzykuje środkiem. Ja prawą stroną - bo bliżej, on lewą. Andrenalina w zenicie. Musiał być już wyczerpany, bo za drugą kałużą już nie podjął walki. Po odejściu na bezpieczną odległość wiedziałem, że muszę lekko zwolnić po tym odejściu, aby nie wypalić się zbyt wcześnie i nie stracić dorobku. Odpoczynek był tylko na szybkim zjeździe, gdzie i tak trzeba było nieco zwolnić, bo na szutrowym zakręcie można było wylecieć do sąsiedniego gospodarstwa przez płot. Jak to zwykle bywa, zaraz wyrasta dłuższy podjazd na górkę. To nie Bieszczady, tą górkę podjeżdżam na wysokiej kadencji. Puls cały czas od startu ok. 175bpm. Brakowało wystarczającej rozgrzewki przed startem, powinno być większe nawet o 10 uderzeń serca. Dalej szybko, ale z wyczuciem przez las, bo w wąskich ścieżkach kryły się zdradliwie śliskie korzenie, a cały czas padało. Z przodu już tych dwóch od któregoś zakrętu nie widziałem, ciężko było określić stratę do nich, przy ciągłym kontrolowaniu nawierzchni. Za to z konieczności, ciągle pilnowałem bezpiecznego dystansu od goniącego peletoniku. Końcówka - część po piaszczystej ścieżce i betonowe płyty z dwoma progami zwalniającymi oraz dziurami mogącymi wyrwać koło z roweru i spowodować lot kaskaderski. Dojazd do mety
© pjoz
Ale to już tylko 300m do mety i z niedowierzaniem wjeżdżam trzeci! Dojeżdża reszta teamu gdzieś w połowie stawki - nieźle jak na debiut. Nie ukrywam szczęścia, mówię: "mamy pudło" - byłem trzeci! Radość była w teamie wielka, bo nie dość, że zrobiliśmy na wszystkich wrażenie wspaniałymi strojami w barwach firmy, to wracamy z medalem.Mam medal - brąz
© pjoz
Za rok wrócimy powalczyć znowu!
Przebieg jazdy z tracków poniżej. (Kliknij w ikonkę Motoactv)
Dzień 1 trasy:
Wyścig z objazdem trasy w dzień drugi:
Dzień 2 trasy po wyścigu i obiedzie: