Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pjoz z miasteczka Pszczółki. Mam przejechane 3884.00 kilometrów w tym 2018.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.31 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5890 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pjoz.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

MTBO Puchar Polski

Dystans całkowity:2523.00 km (w terenie 1300.00 km; 51.53%)
Czas w ruchu:173:34
Średnia prędkość:13.30 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:4900 m
Maks. tętno maksymalne:185 (100 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:12500 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:168.20 km i 12h 23m
Więcej statystyk
  • DST 230.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 12:05
  • VAVG 19.03km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesienne Trudy 2011 - Cieszyno

Piątek, 23 września 2011 · dodano: 26.09.2011 | Komentarze 0

Wyjazd do Cieszyna strasznie się wlókł mimo miłego towarzystwa piechura Witka w aucie. Zaraz po przyjeździe zalogowaliśmy się w bazie, jakoś dziwnie mało ludzi zastaliśmy. Okazało się, że w domkach część siedzi za dodatkową opłatą. My rozkładamy się na sali. Odwiedzam szanowne Towarzystwo Troli i kolegę piechura ze Słupska w domku. Kładziemy się spać, rower rano przygotuję.
Pobudka 5.30, gramolimy się, podjadamy, idę składać sprzęt.
6.40 odprawa, skorelauf z punktami wagowymi - łącznie 16 PK. 200km, limit 15h. Między czasie Bułgarskie Centrum jeszcze się składa z rowerami, wesoło bo Monika wkrętarką mapnik przykręca - śmiejemy się że nawierca rower żeby był lżejszy.
Otrzymujemy o 6.55 mapki w folii strunowej, fajnie, natomiast karty szmatki tekturowe - trzeba uważać żeby nie zniszczyć.
Wystartowali piechurzy, zaraz potem my. Jak oni chcą 100km zaliczać?, biegną i kaszlą co niektórzy jak stado gruźlików.
Wybieramy opcję jazdy na stronę zachodnią robiąc pętelkę w kierunku przeciwnym z ruchem wskazówek zegara. Na razie nie staramy się myśleć o wadze PK, planujemy zaliczać wszystko. Kolejne PK okazują się proste, lokalizacje przy drogach, w charakterystycznych punktach. Niewiele po starcie w okolicach Dobropola PK przy starym przystanku kolejowym Krzysiek dostaje telefon z domu, że woda mieszkanie mu zalewa. Dzieci i żona w panice, a facet na rajdzie, no cóż tak bywa. Na domiar złego jeszcze Camel zaczyna mu przeciekać. Straciliśmy troszkę czasu, ale jesteśmy zgraną paczką więc radzimy sobie również z takimi kłopotami.
Wymyśliłem sobie fajny skrót za asfaltu przez Kicko polną drogą, no ale nie było akceptacji Leszka, choć Krzysiek już się dał namówić. W rezultacie ciągniemy dalej asfaltem dorzucając km.
Pewnym problemem okazuje się PK8 tracimy troszkę czasu, punkt miał być przy pieńku, a pieńków było ze 40. Zainteresował się nami pewien miejscowy starszy pan i mapę chciał pooglądać. Wkrótce kawałek dalej było inne rozwidlenie dróżek i właściwy pieniek. W tym miejscu nie tylko my mieliśmy dłuższe poszukiwanie.
W okolicy Kozia Góra przy jeziorze Okunie przeoczamy skręt i zmienia nam się koncepcja kolejności PK, dokładamy znów km. No cóż 4 gapy to nie jedna. Do ostatnich PK "Orzeł" dojeżdża chyba na jakichś dopalaczach, bo mamy kłopoty utrzymać tępo. Dodatkowo Leszek P. odczuwa jakieś skurcze.
Ostatni PK wiedzie nas przez pole kukurydzy. Na końcu Leszek w lewo skrajem lasu, a ja w dół do jeziorka, niestety moja koncepcja była wadliwa - brak strumyka - choć mapa wyraźnie prowadziła prosto (ale to w końcu setka). Za karę trzeba było się wspinać z powrotem pod górkę. PK był kawałek dalej na skrzyżowaniu ścieżki ze strumykiem. Teraz ciągniemy do asfaltów. Skracamy drogę przez pole cebuli. Zyskujemy jakieś 3km. Na końcu pola siatka druciana, szukamy przejścia, w ostateczności skakać trzeba będzie jak Wałęsa, tylko 4x i z rowerami. Zjazd z pola na asfalt znalazł się, pedalimy czym prędzej do bazy. W efekcie dojeżdżamy za widnego o 19.05, z 11-tym miejscem na liście wyników. Bardzo dobry wynik, choć kolega Wojtek P. w bazie śmiał się, że km żeśmy natłukli. Fakt on lepszy nawigacyjnie i nie szukając specjalnie skrótów zrobił 210km i zajął 2 miejsce.

Zapis 170km trasy:




  • DST 180.00km
  • Teren 100.00km
  • Czas 14:45
  • VAVG 12.20km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Izerska Wielka Wyrypa 2011 Zaręba k/Lubania

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 26.08.2011 | Komentarze 0

Piękne tereny. Zmasakrowałem się jak należy. Nowy łańcuch zerwany, wyrypka na glebę. Nieplanowane zanurzenie w wodzie po kolana. 180km w czasie 14:45 po Izerach, trochę jazdy przez Czechy. Pozycja na liście wyników gdzieś w środku, konkretnie 26 na 48. Wspaniała współpraca z Przyjaciółmi - Troll Team. Odnalezionych 20pkt na 31 możliwych. Hardcorowy powrót do bazy ok. 25km jazdy na maksie. Makaronik, browarek, zimny prysznic i karimata. Super!!!




  • DST 170.00km
  • Teren 100.00km
  • Czas 13:15
  • VAVG 12.83km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielkopolska Szybka Setka - Pobiedziska 2011

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 26.08.2011 | Komentarze 0

Start godz. 24:00. Sprawdzanie wyposażenia obowiązkowego na starcie - w tym apteczek. Pierwsza zmyłka na początku - wyprowadzili nas w pole pod eskortą Policji, niby do pierwszego punktu. Wszyscy zgłupieli nie spojrzał nikt na mapę. Sporo czasu zajęło spozycjonowanie się. Ciepełko było. Kolejna zwiecha Pkt15 przestawiony jakieś 200m dalej niż wynikało to z mapy - organizator przyznał się do błędu, ale udało się odnaleźć - sam wpadłem na niego buszując po lesie. Później za dnia to już ciepło było nawet skwar. Udało się zaliczyć wszystkie PK z w miarę dobrym czasem. To mój pierwszy taki sukces z ekipą Troll Team.




  • DST 140.00km
  • Teren 70.00km
  • Czas 11:30
  • VAVG 12.17km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Azymut Orient (Kujawia) - WIęcbork 2011

Sobota, 2 lipca 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 0

Więcbork, na Kujawach za Sępólnem Krajeńskim. Tam zapoznałem paczkę Troll Team, Moniką i Darka z Bułgarskiego Centrum. Pogoda deszczowa, start opóźnia się, wylosowałe m nr startowy 13 (pech czy szczęście to się okaże), organizator na ostatnią chwilę drukuje mapy, kiepskiej jakości, niewyraźne, źle wyskalowane. Deszcz je rozmiękcza przy przekładaniu. Błocko było powodem kłopotów z tylną przerzutką, dostała Ghosta w prezencie. Łańcuch skakał góra dół. Po kilku km uspokoiło się. Deszcz zalał nadajnik impulsów licznika, no i przestał liczyć, trzeba było tylko na kolegów liczyć i mój trochę od nich lepszy wzrok. PK11 - opis był do kitu, pkt umieszczony gdzie indziej - nie znaleźliśmy mimo przeszperania wszystkich krzaczorów (strata 1h). Dalej przez pole w wodzie i błocie - niezła jazda. Poźniej gdzieś na asfalcie kolegów zgubiłem, za bardzo mnie nogi poniosły. Próba szukania punktów bez licznika okazała się nieskuteczna, więc postanowiłem do bazy asfaltem wrócić. Powoli noc się kończy, ale pada ciągle z małymi przerwami. Końcówkę przed bazą spotykam Monikę i Darka. Za przyzwoleniem dołączam się do nich, żeby jeszcze choć jeden punkt zaliczyć.
Udało się. Wracamy do bazy podsumowując imprezę po odrodze.
Zjadłem kiełbaskę i makaron, krótki odpoczynek i jazda samochodem do córki w odwiedziny na kolonię - 100km jazdy. Dojechałem - czas na sen.




  • DST 170.00km
  • Teren 100.00km
  • Czas 12:03
  • VAVG 14.11km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Magnum Destiny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Harpagan 41 - Lipnica

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 0

Lipnica, pierwszy rajd w życiu na orientację. Przygotowanie od marca w różnych warunkach 1500km. Zobaczymy na ile mnie stać. W bazie poznałem Tomka i Krzyśka, stałych bywalców Harpagana. Przygarnęli mnie, nie chciałem próbować w pojedynkę bez doświadczenia w rajdach orientacyjnych. Teren dość piaszczysty, z rana przymrozek, później do +15-tu stopni. Po 70km okazało się, że studnia z płynami się wyczerpała, kiełbacha za słona była i coś by się innego zjadło. Kolega z Bytowa co się do nas dołączył też odczuł brak kalorii. Ja po 80km padłem na trawie i miałem 1min. odlot, Tomka słyszę: jedziesz? bo my stygniemy, a czasu nie ma, odpoczniesz w bazie. Wstałem i dalej jazda, zatankowaliśmy w lesie z węża ogrodowego u uprzejmego mieszkańca. Długie i szybkie asfalty po 110km osłabiły kolegę z Bytowa, zjechał do sklepu odłączając się od nas. Ciekawe, że po terenie leśnym nas wyprzedzał, a asfaltem wymiękł, jazda wytrzymałościowa go wykończyła. No cóż oleju w głowie zabrakło - kanapek zapomniał wziąć, komórkę gdzieś zgubił i tylko z bidonem się wybrał.
Końcówka była zniechęcająca 3x podjazd pod górę z różnych stron i brak zdobytego punktu. Po drodze 2 kolejnych też się nie udało znaleźć. Czas się kończył niemiłosiernie. Postanawiamy jak najszybciej do asfaltu się dostać i gnać do bazy. No i odeszli mi za zakrętem, straciłem orientację, zanim zlokalizowałem się ponownie na mapie oni gnali nie patrząc na mnie. Jak się okazało mieli 2 min. w plecy, a ja 3 min. Dojechałem szczęśliwy, że ukończyłem rajd z dość dobrym wynikiem 15/20 pkt. Koledzy odpoczywali i patrzeli jak wjeżdżam, wiwatując też mój pierwszy sukces rajdowy oklaskami.
Odpoczynek był bardzo wskazany, czekolada nie pomagała na często i boleśnie łapiące skórcze, dopiero po browarze wszystko minęło. Leżąc w śpiworku na sali sportowej w szkole odsłuchałem ogłoszenia wyników i wręczenia nagród dla najlepszych. Później to już tylko twardy sen do rana i szczęśliwy powrót pięknego słonecznego poranka w niedzielę.
To było połknięcie bakcyla, resetowanie organizmu na rajdach okazało się celem na najbliższy czas.