Info
Ten blog rowerowy prowadzi pjoz z miasteczka Pszczółki. Mam przejechane 3884.00 kilometrów w tym 2018.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.31 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 5890 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Luty2 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień1 - 0
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj2 - 2
- 2013, Kwiecień1 - 2
- 2012, Grudzień1 - 1
- 2012, Październik1 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Czerwiec2 - 1
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Grudzień4 - 1
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Lipiec3 - 0
- 2011, Czerwiec3 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- DST 130.00km
- Teren 70.00km
- Czas 08:30
- VAVG 15.29km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
PRE-Harpagan V - Elbląg
Sobota, 10 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 0
Trening Harpagana na Wysoczyźnie Elbląskiej. Spotkanie w Elblągu przy pizzerii ul.Brzozowa. Z rana lekki chłodek, ale zapowiada się słonecznie, bez opadów. Spotkało się około 37 osób. Kilku stałych bywalców z Pucharu Polski. M.in. Paweł B., Tomasz K. z żoną. Do Elbląga niedaleko, ale przysnęło mi się z rana, i trzeba było się szybko zbierać - efekt zmęczenia po piątkowej grze w piłkę nożną halową z kumplami, kwasy w nogach ledwo chodzić mogę. Dojeżdżam w końcu do Elbląga, ekipa cała już jest, za chwilę odprawa techniczna o 8.15. Parking przy pizzerii napchany, zjeżdżam obok na osiedle i rozwijam szybko sprzęt. Jestem na czas. Mapy już rozdane. Organizator objaśnia szczegóły. Szybko dostrzegam znajomych wśród słuchaczy Kamilę, Jarka, Zbyszka, Adama. Z dwoma ostatnimi postanawiamy ruszyć razem, tym bardziej, że mknęliśmy razem na Kaszubskiej Włóczędze.
Startujemy, wybierając wariant przeciwny z ruchem wskazówek zegara, rozpoczynając pętlę od dołu mapy. Ruszamy początkowo w około 10 osób, widać co niektórzy dość dobrze znali Elbląg. Do pk.2 docieramy dość szybko. Do pk.5 nienajgorzej przez Aniołowo, z piękną rzeźbą Anioła we wsi. Ten wariant okazał się trafny, bo niby krótsza droga była zawalona totalnie kleistym glutem. Odpuszczamy pk.7 kierujemy się na pk.8. Po drodze widzę Pawła B. z kumplem. Sugeruję śmigać kawałek za nimi, jadą w kierunku pk.7, droga pokrywa się na początku z kierunkiem na pk.8. Tak samo czynią 3 osoby z innej grupy. Paweł obmyślił skrót przez pole na dalszą ścieżkę, więc wszyscy łącznie z Kamilą myk przez pastucha z rowerami. Trzeba było się nieźle uwijać bo ścigały nas rozjuszone wściekłe krowy. Kupa śmiechu. Dalsza droga prowadzi w coraz gęsciejszy las, nikt przez pole nie chce wracać, ludzie buszują po lesie szukająć zarośniętych ścieżek pełnych błota, krzaczorów, pokrzyw po szyję i moczarów. Obieramy swój wariant obchodząc siatkę drucianą w lesie zchodząc coraz niżej w teren, przez gęstwiny. Paweł obrał inny wariant, jak się później okazało podobnież pokonywał z rowerem 2m siatkę!!! A my po jakimś 1km wychodzimy w końcu z pokrzyw i błocka, słysząc jakieś dźwięki piły mechanicznej, przy drodze z jumbami. Krótki popas korekcja orientacji z drwalem i dalej. Staciliśmy jakąś 1h - dużo. Docieramy w końcu do pk.8. Jest dość późno więc odpuszczamy pk.10 i 11 kierując się bardziej na "N" w stronę pk.12 (żwirownia). Stracony czas nadrabiać postanawiamy asfaltami. Wkrótce się okazuje, że najmłodszy z nas Adam odpada na asfaltach, Zbyszek zaś wytrzymuje moje spowolnione do 30km/h tępo. Kumple cisną na strasznie twardych wg mnie przełożeniach (nieergonomicznie) czując kwas w nogach. Pk.9 odpuszczamy. Trudno postanawiamy po kilku odejściach w tył Adama, zwolnić tępo aby utrzymać grupę w całości. Zbyszek się rozpędza, przejeżdzając zjazd do PK.6, fajnie mu się pędziło z górki po asfalcie, ale dzwonimy do niego coby go nawrócić. Koledzy przemęczeni, kierunki się im chrzanią, bo fajną drogę zobaczyli. Na szczęście ja odmierzam licznikiem km, jako jedyny z resztą, spoglądam na kompas, przecież ruszyliśmy na rozjeździe w innym kierunku, korygujemy kierunek, dalej dojeżdżamy już do 6. Po pk.6 na skrzyżowaniu miejscowość Pogrodzie, krótki postój. Kontaktujemy się z Jarkiem telefonicznie, a on z kumplami z tyłu za sklepem piknik sobie urządzili. Niestety Jarkowi kolanko poraz kolejny nawaliło, wracają ślimacząc się do bazy. My w planie mamy jeszcze PK.3, PK.1 po drodze do bazy. Czasu na oba jest aż zanadto, ale koledzy osłabieni. Jesteśmy w pobliżu PK.3 (jeziorko z miarką głębokości). Pzemęczeni koledzy chcą udowodnić, że jeziorko które widzimy na mapie po prawej stronie, to to samo co widzimy po drodze po lewej stronie drogi. Na dodatek spacerowicze mówią, że dalej nie mażadnego jeziorka. Nie ze mną te numery, pamiętam wieśniaków co nie pamiętają gdzie mieszkają, lepiej licz na siebie. Na mapie jezioro sporych rozmiarów, nie możliwe aby wyschło i pokazało się po drugiej stronie po 16-tu latach od daty aktualności mapy. No i pewnie, że było. Wracamy dalej z Kamilą którą też spotkaliśmy buszującą przy nie tym jeziorku. Razem jedziemy jeszcze na pk.1. Koledzy jakby trochę krzepy dostali jak zobaczyli jak Kamilka kręci korbą. Całkiem niezłe tępo trzymała i głupio im się zrobiło więc się zmotywowali. Dalej trochę pogoniliśmy na asfalcie, Kamila wkrótce za nami na krzyżówce w Elblągu. No i dziewczyna nas sprowadziła na ziemię, chcieliśmy w innym kierunku do bazy wracać, "ale guły" - fakt. Dzięki Kamila. Dojeżdżamy wszyscy do bazy, część się zmywa, reszta na pizzę i spagetti. Miła atmosfera, pogadanki. Tomasz z żoną stwierdzili jako leśnicy z zawodu, że teren zaniedbany i nienadający się na Harpa. Też porażkę zaliczyli, szukając ścieżek które były tylko na mapie i znajdując takie których na mapie nie było a były w rzeczywistości. Odpuścili sobie i na plażę do Tolkmicka udali. Co niektórzy (o ile dobrze kojarzę "Jankes") przeprawiali się wpław przez rzekę bo mostu już niestety nie było w terenie. Paweł jakiś zniesmaczony pod pizzerią, bardzo chciał soją Meridę z Rolhofem umyć przed powrotem.
Pożegnałem się z pozostałymi i powrót do domu.