Info
Ten blog rowerowy prowadzi pjoz z miasteczka Pszczółki. Mam przejechane 3884.00 kilometrów w tym 2018.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.31 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 5890 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Luty2 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień1 - 0
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj2 - 2
- 2013, Kwiecień1 - 2
- 2012, Grudzień1 - 1
- 2012, Październik1 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Czerwiec2 - 1
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Grudzień4 - 1
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Lipiec3 - 0
- 2011, Czerwiec3 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- DST 106.00km
- Teren 70.00km
- Czas 07:20
- VAVG 14.45km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 177 ( 95%)
- HRavg 145 ( 78%)
- Kalorie 4500kcal
- Podjazdy 900m
- Sprzęt Orbea Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
Złoto Dla Zuchwałych - Lubostroń
Sobota, 22 lutego 2014 · dodano: 27.02.2014 | Komentarze 0
Przebieg trasy wspólnie przejechanej z Jackiem (Turysta).
Suma podjazdów wg GPS-ies : 900m
Pożarte: baton Snickers, Corn, kawałek czekolady gorzkiej, kawałek kiełbasy
Wypite: 2,5l własnego izotonika
- DST 50.00km
- Teren 40.00km
- Czas 02:40
- VAVG 18.75km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 175 ( 94%)
- HRavg 145 ( 78%)
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
Lipowy Most - po Puszczy Knyszyńskiej
Czwartek, 26 września 2013 · dodano: 03.10.2013 | Komentarze 0
Rekreacja po Puszczy Knyszyńskiej w czasie wolnym między szkoleniami w Lipowym Moście.Widok na hotel Golf Park Lipowy Most
© pjozMapę z lat 80-tych dzierżył z radością w dłoni
© pjozSerwis przed wyjazdem do puszczy
© pjoz
A tu ten co gonić się chciał z rowerem po puszczy - wymiękł po 1km.Pies co lubi biegać za rowerem i nie wie kiedy skończyć
© pjoz
Oczywiście, jak to już w tych okolicach od m-ca bywa, musiał po drodze deszcz mnie napotkać dość ulewny, więc część drogi na mokro jechałem.
Po drodze napotkane stadko saren i dorodny jeleń, kicający zajączek.
Wrażenie robią krajobrazy rzeczki Słoji i mostki na niej - jeden nawet z porożem jelenia rzeźbionym w drewnie. Szkoda, że fotki nie zrobiłem.
Przebieg jazdy z tracków poniżej. (Kliknij w ikonkę Motoactv)
Część 1 trasy:
Część 2 trasy:
Po wszystkim, mycie roweru z węża trawnikowego i kolacyjka.
- DST 120.00km
- Teren 80.00km
- Czas 08:00
- VAVG 15.00km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
Mistrzostwa Polski w Rowerach terenowych o Puchar Przezesa PGNiG
Piątek, 20 września 2013 · dodano: 03.10.2013 | Komentarze 0
W tym roku, w nieco innym składzie, zaplanowaliśmy udział w Mistrzostwach Polski w Rowerach Terenowych o Puchar Prezesa PGNiG. Po zajętym 10-tym miejscu w zeszłym roku przyszła pora na dogrywkę i próbę przełamania potęgi zawodników PGNiG i Polskiej Spółki Gazowniczej. Jako team 3 osobowy: Kazimierz, Ignacy i ja, próbujemy swoich sił. Trochę przerażenie w grupie widzę na myśl o ok.70km jednego dnia, 40km drugiego i w tym wyścig w sprincie. Team firmowy Gaz-System
© pjoz
Mało tego, wszędzie pogoda a u nas nie przestawał padać deszcz i zapowiadały się 2 dni jazdy w błocie. Byliśmy na deszcz przygotowani, choć morale spadały. Przy rannym przeglądzie sprzętu okazuje się, że w moim tylnym kole są 3 dziury! Uszczelnianie opony UST po wymianie dziurawej
© pjoz
Dobrze, że teraz, a nie na wyścigu. Na szczęście miałem zapas bezdętkowej opony, którą jeszcze trzeba było szybko wymienić i jedziemy na trasę. Tempo średnio-szybkie, tylko na początku 25km/h, ale po 5km jazdy spada do 15tu po sekcjach kałuż w lasach. W Puszczy Augustowskiej
© pjozJadę sobie
© pjoz
Dzień mija na zwiedzaniu okolicy i kontakcie z przyrodą w Dolinie Rospudy. Święte miejsce, początkowo miejsce kultu Jaćwingów
© pjoz
Dzień drugi - to po śniadaniu zawody w sprincie, po terenach głównie leśnych, a po obiedzie dodatkowe 40km rekreacyjnie. Team firmowy Gaz-System z rowerami przed jazdą
© pjoz
Odległość do ścigania śmieszna, bo tylko 4,5km, ale to oznacza jazdę na poziomie beztlenowym przez cały wyścig, czyli pełna moc od początku do końca, bez odpoczywania i wielkich strategii. Startujemy w dwóch grupach wiekowych: do i powyżej 40 lat. My z Ignacym startujemy w "młodzikach", a Kazimierz w "starszej młodzieży", ale z równie silną czołówką zawodników. Grupy są ok. 25 osobowe. Zaczynają młodsi, a po 2 min. następna grupa, oraz po kolejnych 2 min. Panie w osobnej rywalizacji.
Po sygnale noga ześlizguje mi się i wczepiam się w zatrzaski pedałów butem po drugiej lub trzeciej próbie. Po kilku szybkich machnięciach korbą ustawiam się jako 4-ty, a na 3-ciej pozycji znany mi kolega z zeszłorocznego wyścigu. Strategia prosta. Trzeba właściwie tylko jego "wciągnąć" i nie dać się reszcie dogonić, a tych dwóch z przodu można próbować przegonić w końcówce - jak oczywiście zbyt daleko nie odejdą. Przyklejam się przeciwnikowi do tylnego koła, próbując okazji na wyprzedzenie albo wymęczenie go. Po jakimś kilometrze po strasznie zrytym dziurami wypełnionymi wodą szutrze, zaraz za prostym odcinkiem wyrastają dwie wielkie na całą szerokość drogi kałuże. Tu jest okazja! - trzeba się rozdzielić, nikt nie zaryzykuje środkiem. Ja prawą stroną - bo bliżej, on lewą. Andrenalina w zenicie. Musiał być już wyczerpany, bo za drugą kałużą już nie podjął walki. Po odejściu na bezpieczną odległość wiedziałem, że muszę lekko zwolnić po tym odejściu, aby nie wypalić się zbyt wcześnie i nie stracić dorobku. Odpoczynek był tylko na szybkim zjeździe, gdzie i tak trzeba było nieco zwolnić, bo na szutrowym zakręcie można było wylecieć do sąsiedniego gospodarstwa przez płot. Jak to zwykle bywa, zaraz wyrasta dłuższy podjazd na górkę. To nie Bieszczady, tą górkę podjeżdżam na wysokiej kadencji. Puls cały czas od startu ok. 175bpm. Brakowało wystarczającej rozgrzewki przed startem, powinno być większe nawet o 10 uderzeń serca. Dalej szybko, ale z wyczuciem przez las, bo w wąskich ścieżkach kryły się zdradliwie śliskie korzenie, a cały czas padało. Z przodu już tych dwóch od któregoś zakrętu nie widziałem, ciężko było określić stratę do nich, przy ciągłym kontrolowaniu nawierzchni. Za to z konieczności, ciągle pilnowałem bezpiecznego dystansu od goniącego peletoniku. Końcówka - część po piaszczystej ścieżce i betonowe płyty z dwoma progami zwalniającymi oraz dziurami mogącymi wyrwać koło z roweru i spowodować lot kaskaderski. Dojazd do mety
© pjoz
Ale to już tylko 300m do mety i z niedowierzaniem wjeżdżam trzeci! Dojeżdża reszta teamu gdzieś w połowie stawki - nieźle jak na debiut. Nie ukrywam szczęścia, mówię: "mamy pudło" - byłem trzeci! Radość była w teamie wielka, bo nie dość, że zrobiliśmy na wszystkich wrażenie wspaniałymi strojami w barwach firmy, to wracamy z medalem.Mam medal - brąz
© pjoz
Za rok wrócimy powalczyć znowu!
Przebieg jazdy z tracków poniżej. (Kliknij w ikonkę Motoactv)
Dzień 1 trasy:
Wyścig z objazdem trasy w dzień drugi:
Dzień 2 trasy po wyścigu i obiedzie:
- DST 110.00km
- Teren 70.00km
- Czas 12:37
- VAVG 8.72km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 185 (100%)
- HRavg 145 ( 78%)
- Podjazdy 2000m
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
Izerska Wielka Wyrypa 2013 - Lwówek Śląski
Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 21.08.2013 | Komentarze 0
Po maratonie na Jasną Górę z Tczewa 15 dni pielgrzymowania w upałach, zmasakrowanych stopach, krótkim odpoczynku w Szklarskiej porębie nadszedł czas startu na Pogórzu Izersko Kaczawskim.
Pod znakiem buszowania w krzakach i górskimi podjazdami minęła IWW 2013. Większa część trasy przejechana z Troll Team z dwoma Leszkami, niestety bez Krzyśka. Dalsza część od Marczowa już indywidualnie, niestety przyszło mi tankować wodę u gospodarzy kilka razy bo nie mogłem się nawodnić i nie goniłem już kolegów, wybrałem własny wariant, jak się okazało skuteczny choć szybkości już dawno w nogach nie było. Nawet dłuższa regeneracja we Wleniu na rynku z podjadaniem i piciem nie pomogła na zbyt wiele.
Szkoda, że taka niedyspozycja fizyczna mnie dopadła, zabrakło wody, sił, a skurcze podudzia wnet mnie na podjeździe z roweru zwaliły. Tym sposobem zaliczona połowa trasy z grubą nadwyżką km (po analizie ok.110 km wyszło zamiast 75), w górę ok. 2000m - strasznie nieoptymalnie. Dalsza męka nie miała już sensu, na stronę wschodnią już nie wyjechałem, w świetle powrotu na jedzonko i spanie w hotelu u boku żonki. Ogólnie fajnie zorganizowana impreza, targanie rowera przez pół km w górę i buszowanie w pokrzywach, jeżynach i na skałach w krzaczorach dawało pikanterii, zwłaszcza na OS-ie! Lokata 44/56 słaba ale walczyłem.
Brak odpowiedniej ilości odpoczynku ok.3h snu przed startem, jakości żarcia pielgrzymkowego dał się we znaki w postaci ogólnego spadku formy. No i brak treningów - przez ostatnie 3 tyg. nie siedziałem w siodle, poza tym nie cierpię takich temperatur, o ile rano było ok ~12st.C to później już nie do zniesienia. Ale co tam, uwielbiam góry - szkoda, że są tak daleko. Chyba trzeba dalej pokatować Bieszczady Północy (TPK), coby wyrobić formę górską.
Większe zwiechy na PK4, gdzie musieliśmy zmienić stronę dojazdu do PK, bo niestety widoczne na mapie ścieżki polno leśne okazały się za trudne do przebycia i zbyt czasochłonne. Dość długo też zajęło dotarcie do punktów na OS-ie. A totalną wpadką był Pk10, bo był pod nosem i go nie zauważyliśmy, nie mając pewności czy jesteśmy na właściwej ścieżce, przez co zmarnowaliśmy dużo czasu na odmierzanie się ponowne od Marczowa.
Udało się ukończyć pętlę zachodnią z OS-em na którym były 2 PK dość trudne do zdobycia.
Najlepszy zawodnik Piotr Buciak w 12h15m objechał dwie pętle, czas miażdżący jak dla mnie, nie dość że szybko musiał śmigać to i chyba bez błędów nawigacyjnych się obył.
Mapka z przejazdu pętli zachodniej
- DST 170.00km
- Teren 150.00km
- Czas 12:32
- VAVG 13.56km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 170 ( 91%)
- HRavg 130 ( 70%)
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
Szaga Zaniemyśl 2013
Piątek, 19 lipca 2013 · dodano: 03.10.2013 | Komentarze 0
Rajd pod znakiem długich męczących dojazdów samochodem przed i po rajdzie. Izotonik maker
© pjoz
Poza tym wały przeciwpowodziowe nad Wartą i rozlewiska będą się śniły jeszcze długo, bo generalnie większość trasy właśnie tam prowadziła.Analiza mapy i pełne skupienie nocne przed startem
© pjoz
Przyjemnie i towarzysko spędzona jazda w towarzystwie Darka i Kamili, udało się stworzyć całkiem niezły zespół startowy. Wały na Warcie
© pjoz
Oczywiście, najlepsza w nawigacji była Kamila, więc po kilku naradach na gorąco, głównie jej myśl twórczą realizowaliśmy.PK na skarpie
© pjozDarek na skarpie
© pjoz
Wynik, nie najgorszy i prawie udało się Trolle objechać, ale w końcówce zmęczenie zespołu nad nami wygrało i tempo spadło znacznie, a Darek w końcówce się odłączył niby to umyć rower.
Wyjazd na trasę nocą o 24.00 i tak przez 12,5h.
Krótka drzemka po prysznicu i jedzonku w knajpie i powrót do domu.Obiadek sponsorowany w ramach startu
© pjoz
Przebieg jazdy z tracków poniżej. (Kliknij w ikonkę Motoactv)
Większa część zapisu trasy:
- DST 65.00km
- Teren 30.00km
- Czas 06:31
- VAVG 9.97km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 990m
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
TPK z Radkiem
Wtorek, 9 lipca 2013 · dodano: 26.07.2013 | Komentarze 0
- DST 35.00km
- Teren 25.00km
- Czas 03:25
- VAVG 10.24km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
TPK lajcik z żonką
Wtorek, 9 lipca 2013 · dodano: 26.07.2013 | Komentarze 0
- DST 40.00km
- Teren 20.00km
- Czas 03:09
- VAVG 12.70km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 177 ( 95%)
- HRavg 133 ( 71%)
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
Czas wolny po pracy TPK - szlak Szkarszewski zielony pieszy
Środa, 12 czerwca 2013 · dodano: 14.06.2013 | Komentarze 0
TPK - szlak zielony Skarszewski pieszy rowerem
Przebieg jazdy z tracka poniżej. (Kliknij w ikonkę Motoactv)
Nadarzyła się w końcu okazja jazdy w TPK (Trójmiejskim Parku Krajobrazowym po pracy. Rano dojazd do pracy 27km rozgrzewki - standardowy przelot.
Po robocie na Hallera w Gdańsku i do Brzeźna na szlak nadmorski prowadzący do Sopotu - też pierwszy raz tam jechałem - może być choć jak jest ciepło za dużo ludu na różnych kółkach (rolki, wrotki, deski, rowery, hulajnogi itp...).
Na końcu ścieżki w Sopocie fajne podejście "rowerowe" po schodach z drągów i piachu - nowa inwestycja miejska - hihihi...
Tam na początek szlaku przy stacji kolejowej Sopot Kamienny Potok. Trochę dezorientacji, szlak się urwał na asfalcie i strzałek nie widzę, po zawrocie się odnalazły, słabo widoczne prowadzące gdzieś obok posesji - no o dalej w las.
Pierwszy podjazd i pikawa na maksa sobie pika. I tak już co kawałek pod górę i z góry, niesamowite amplitudy terenu, w końcu to szlak pieszy nie rowerowy.
Było też kilka fajnych odcinków gdzie można się było rozpędzić, ale to z reguły wspólne odcinki z niebieską rowerówką.
Kilka fotek ze szlaku:Plaża po drodze do Sopotu
© pjozSopot - molo
© pjozWidok ze wzgórza Szlaku Borsuka
© pjozSzlak Borsuka - kamień pamiątkowy
© pjozPlansza mapy w Sopocie
© pjozGóra Kościuszki - pomnik
© pjozDrogowskaz lasy Oliwskie koło Pachołka
© pjozWieża widokowa Pachołek
© pjoz
Pierwszy fragment skończył się w Oliwie i po przejściu przez asfalt na ul. Kwiecistą i dalej w las. Tam znów niesamowite wysokości, podejście zjazdem dla Downów (DownHillowców). Ciężko rower wtargać, a suchy piach jeszcze utrudnia.
No i teraz z góry, tylko jakoś jechać nie idzie, spad 45 stopni, doły, korzenie i powalone drzewo. Nie ma co kombinować, dalej na nogach, aż się trochę teren polepszy. Czas jakoś strasznie szybko śmiga, no i gdzieś strzałę zgubiłem patrząc pod koła zamiast na drzewa. Tym sposobem zmieniłem trochę trasę dojeżdżając przez lasy Oliwskie od Abrahama do Słowackiego. Wg planu miałem wyjechać trochę bliżej Matemblewa, no ale i tak już jest późno i trzeba do domu wracać, nie mam tyle czasu żeby po nocy kręcić, a tu po prostej 35 km do chaty.
No cóż dalsza część trasy innym razem.
Całość łącznie z dojazdem rannym i powrotem do domu prawie idealnie 100km.
- DST 71.00km
- Teren 50.00km
- Czas 07:50
- VAVG 9.06km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 4000kcal
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
Kaszubska Włóczęga 2013 - Szklana Huta
Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 02.06.2013 | Komentarze 0
Kaszubska Włóczęga 2013 - Szklana Huta
Baza rajdu w harcówce Szklana Huta. Tereny nadmorskie okolice Lubiatowa.
Wesoły samochodzik - ja kierowca i 3 koleżanki 2xKaśka + Kamila. Przynajmniej nie jest nudno w samochodzie i koszty przejazdu znacznie mniejsze.
Zapowiada się ciekawie, z dużą ilością piachu do rozjeżdżania rowerem, a dla K2 do przemierzania z buta. I sprawdziło się. Mimo, że zdjęć nie robiłem załączam kilka znalezionych w sieci.
Po rozdaniu map o godz.10-tej postanawiam ruszać sam, trzeba podszkolić mizerną nawigację, a tu naprawdę można, bo występują również PK stowarzyszone i mylne. Najpierw ułożyłem misternie plan jazdy markerem na mapie poświęcając 15min. no i w drogę.
Nie chce mi się tu rozpisywać, ale generalnie brak postępów w nawigacji, no może troszkę tylko lepiej, bo grubych błędów nie było, typu "jazda nie w tą stronę". W końcu kompas też znacznie lepszy niż poprzednio zacinający się allegrowski wynalazek.
Generalnie błąd na samym początku - za szybko podbity PK19 Wydma Lubiatowska - niestety stowarzyszony. Wydma Lubiatowska
© pjoz
Kolejny PK13 dach silosu rakiet, jakoś nie chciał się zgadzać z mapą, lokalizacja nie pasowała, wiele osób podbijała PK uważając, że to jest stowarzysz. Dojście doliną do PK wyglądało tak:Rzeczka Bezimienna
© pjoz
Napotkani towarzysze z poprzednich edycji Adam, Zbyszek, Jarek i Krzysiek. Tutaj ich pomysł - to dalsza droga nadmorska. Ja wolałem kontynuować swoje zygzaki. Teraz to już można się było rozpędzić, a po drodze pomachałem idącym znajomym K2. PK11 znaleziona dość szybko, z resztą buszowało tam sporo osób i było łatwiej. Następny PK6 ruiny dalby pomiarowej też łatwy, tam też wyjeżdżała z PK Kamila rozmyślając nad wariantami. Kolejno wg planu PK16 cmentarz ewangelicki i grób Paula Krause. Znów po drodze napotkałem Kamilę, ale wraca z drogi w którą wjeżdżam. Mówi, że straszny piach. Nie odstraszyła mnie i słusznie bo to był kawałek drogi pożarowej, więc tłumaczyłem sobie, że nie powinna być w całości taka straszna. Piach nieprzejezdny skończył się po 300m, a później to już bajka. Na trasie niedaleko mostka przy którym miała być przecinka kręcę się trochę zdezorientowany. Wkrótce dołącza Kamila, dalej jedziemy razem. Musieliśmy wybrać wariant objazdowy, bo zamierzona przecinka zarosła krzakami niemiłosiernie. Wkrótce docieramy przez pole na cmentarz, no i jest PK. PK14 troszkę też poszukiwaliśmy, bo nie pasował pierwszy znaleziony do rzeźby terenu, a ten właściwy jakoś za daleko wyglądał od drogi z drugie strony.
Kolejny PK18 Ruiny buczka mgłowego i tu niespodzianka, fajny dojazd wydmowy z korzeniami, a PK w MORZU ! Aby się odbić trza było zażyć kąpieli co najmniej do pasa. Ale to już przyjemność - dla ochłody udręczonego słońcem ciała. Gorąc coraz bardziej dokuczał mimo ślimaczego tempa jazdy. Tu bardziej trzeba było się skupiać na nawigacji niż na napieraniu jak na Harpie.
Kawałek dalej podejście na Latarnię Morską Stilo i muzeum latarnictwa, wejście dla nas darmowe (wliczone w imprezę) i stopczas 15min. na zwiedzanie. Widoki niesamowite, morze i wydmy, lasy ...
Dalej przez Sasino na Słajszewo PK15 Młynisko.
Kolejny PK12 - to już troszkę pobłądziliśmy, zbyt bardzo odjeżdżając na wschód. Trochę nie mogliśmy się zlokalizować na mapie, ale mostek przez rzeczkę wszystko wyjaśnił - nie było tak źle. Szkoda, że oczy nie widziały po drodze tego co było na wierzchu, przejechaliśmy ciut za daleko (300m), wkrótce udało się namierzyć ruiny domu.
Teraz konsternacja - mało czasu, czas wracać i wyhaczać coś po drodze. Rozstajemy się każdy realizuje plan wg własnych sił.
Mój plan był prosty, ale nieskuteczny, w końcówce Kamila okazała się Mistrzynią orientacji, a ja niestety straciłem mimo dużych sił w nogach na mozolnym szukaniu PK przy torach - kamienia na żwirowni, głaz w Choczewie. Choć wg licznika wszystko się zgadzało to niestety za bardzo zanurkowałem na zachód, oj chyba też ten upał i komary dały się we znaki, że w końcu odpuściłem. Zostało 20min. do końca plus jakiś tam stopczas, który dawał 15min zapasu. Zrezygnowany wracam do bazy, "oby się tylko poraz kolejny nie spóźnić". Udało się chociaż to, choć w tym amoku to mogłem krótszym wariantem powrócić.
Koledzy mnie powitali wiwatami - nareszcie zdążyłeś!
Hmm..., Kamila jeszcze nie dojechała. Spóźniła się 10min., ale powiększyła dorobek punktowy jeszcze o dwa dość grube wagowo PK. Znów wygrała, zażenowanie z mojej strony...
Później losowanie nagród, ogłoszenie wyników, kawa, kiełbasa, rozmowy ze znajomymi, pokazał się nawet Wojtek P., który sobie rekreacyjnie dojechał.
Super nauka nawigacji, jakiś cel zrealizowany, choć wynik słaby.
Na niebie nadchodzą czarne chmurzyska i przepowiadana burza, no i doczekaliśmy się, powrót na parking gdzie zostało auto jakieś 1,5km od bazy to było prawdziwe MTB w lesie po deszczu i już po ciemaku.
Szybkie pakowanie rowerów, dojeżdżają innym autem Kaśki i powrót do domu. Burza naprawdę niezła, Gdańsk, Gdynia i Wejherowo zlany porządnie, za to w Pszczółkach nawet nie kropnęło.
Za rok rewanż.
Przebieg trasy na mapie rastrowej topograficznej, dobry plan i jego gorsza realizacja. Dziura w mapie to efekt przemoczenia przy powrocie. (Kliknij w mapkę aby powiększyć)
- DST 66.00km
- Teren 40.00km
- Czas 03:27
- VAVG 19.13km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 178 ( 96%)
- HRavg 146 ( 78%)
- Kalorie 2561kcal
- Sprzęt Magnum Destiny
- Aktywność Jazda na rowerze
Leśnictwo Kolbudy
Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 2
Leśnictwo Kolbudy
Trening i rozpoznanie terenu leśnictwa Kolbudy, czyli cudze chwalicie a swego nie znacie...
Napotkano po drodze: bociana, sarny ze 4x, chrząkające wielkie dziki, czmychające zające, lisa ...
Z uwagi na późny wyjazd w teren - powrót o zmroku, lampy były choć baterie trochę już słabe po zimie. Żeby sobie życie utrudnić, wioska Klępiny z wertepami i końskimi kupami na dróżkach polno leśnych wykonałem po ciemaku, mapy już dawno widać nie było, ale ten teren to moja miejscowa atrakcja podjazdowo-zjazdowa.
Drogi fajne : lasy, wiejskie i polne dukty, dziurawe asfalty.
Trochę postojów na drodze na podżeranie i kombinowanie z mapą, zaniżyło średnie wyniki tętna i prędkości, jazda bez funkcji autostopu w rejestracji gps.
Przebieg jazdy z tracka poniżej. (Kliknij w ikonkę Motoactv)
Przebieg trasy na mapie rastrowej topograficznej. (Kliknij w mapkę aby powiększyć)